Gdy po raz ostatni przyciskał usta do kostniejących rąk matki, zdało mu się, że wszystko, czem jest, zawdzięcza tej ubogiej wieśniaczce z Vinci. Uczcił ją wspaniałym pogrzebem, jak gdyby była wielką damą, nie zaś posługaczką z szynkowni w Anciano.
Z dokładnością, odziedziczoną po ojcu zanotował koszta pogrzebu:
Wydatki na pochowanie Katarzyny | 27 | dukatów |
Dwa funty świec woskowych | 18 | „ |
Za katafalk | 12 | „ |
Za przeniesienie zwłok | 4 | „ |
Za przeniesienie i wkopanie krzyża | 8 | „ |
4 księżom i i klerykom | 20 | „ |
Za bicie w dzwony | 2 | „ |
Grabarzom | 16 | „ |
Zarządowi cmentarnemu za prawo pochowania. | 1 | „ |
Razem 108 dukatów | ||
Wydatki poprzednie: | ||
Doktorowi | 4 | dukaty |
Za świece i cukier | 12 | „ |
Razem 124 dukaty. |
W sześć lat potem, było to w Medyolanie w r. 1500, po upadku ks. Ludwika, gdy Leonard pakował rzeczy, wyruszając do Florencyi, w jednej z szaf znalazł małe zawiniątko. Były to ubogie dary, które Katarzyna przywiozła mu z Vinci: dwie koszule z szarego płótna, utkanego przez nią własnoręcznie i trzy pary pończoch z wełny owczej, także jej własnej roboty. Nie nosił ich nigdy, bo był przyzwyczajony do cienkiej i kosztownej bielizny. Ale teraz, przyglądając się tym prezentom, zapomnianym wśród książek i naukowych przyrządów, uczuł się bardzo wzruszonym.
W następstwie, wśród swych wędrówek z kraju do kraju, z miasta do miasta, te drogie pamiątki towarzyszyły mu wszędzie, chował je przed ludzkiemi oczyma, jak ukrywał przed niemi swe najgłębsze i najświętsze uczucia.
Takie to wspomnienia lat dziecinnych oblegały duszę Leonarda, gdy błądził po dobrze znanych drogach.