Sprzymierzeńcy — Oliveretto, Vitelli, Gravina i Paolo Orsini, wyjechali na jego spotkanie w licznym orszaku. Zeskoczył z konia, aby ich powitać, obejmował i całował ich serdecznie, nazywając „drogimi braćmi“.
Tymczasem dowódcy jego pułków, stosując się do otrzymanego rozkazu stanęli po obu stronach każdego z aljantów. U bram pałacu sprzymierzeńcy chcieli pożegnać księcia, ale ten, z całą uprzejmością zaprosił ich do sali audyencyonalnej.
Skoro tylko weszli, zaryglowano drzwi: wypadło na nich ośmiu ludzi zbrojnych; po dwu na jednego; schwycili aljantów i związali prawie bez oporu, gdyż napadnięci byli tak zdumieni, że stracili przytomność.
Krążyły pogłoski, że książę pragnie pozbyć się ich raz na zawsze i każe ich udusić w lochach podziemnych.
— O, mistrzu Leonardzie — kończył Niccolo. — Szkoda, żeście nie widzieli, jak on ich ściskał i obejmował! Jedno nieopatrzne mrugnięcie okiem, a byłby zgubiony, ale on umie udawać; na jego twarzy była rozlana szczerość i serdeczność. Jest to najpiękniejsze ze wszystkich szalbierstw i podstępów od czasu, jak istnieje polityka. Leonard uśmiechnął się.
— Istotnie — rzekł — nie można odmówić księciu przebiegłości, ale nie rozumiem waszego zachwytu wobec zdrady.
— Zdrady! — podchwycił Machiavel. — Wy to nazywacie zdradą! Gdy chodzi o dobro ojczyzny, niemasz wierności ni zdrady, okrucieństwa ni miłosierdzia. Wszystkie środki są dobre, byle doprowadziły do celu.
— Cóż to ma wspólnego z dobrem ojczyzny? Sądzę, że książę myślał tylko o własnej korzyści.
— Więc wy nawet nie rozumiecie, że Cezar jest przyszłym autokratą Włoch, że zjednoczy je i połączy pod swoim berłem? Wszak to jasne, jak słońce. Nigdy jeszcze Włochy nie były w tak smutnem położeniu; nawpół martwe czekają na człowieka, który opatrzy ich rany, położy kres wyzyskowi Lombardyi, rabunkom Neapolu, przekupstwom Toskanii i wyleczy kraj z niedołęztwa. Włochy we dnie i w nocy modlą się do Boga o Wybawcę, a tym Wybawcą jest Cezar!
Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/209
Ta strona została skorygowana.