astronomiczne, na globusy i ogarniało go dziwne zniechęcenie. Czuł się niepotrzebnym, bezużytecznym na świecie. — Przypominał sobie, jak bezwiednie był szczęśliwym w dzieciństwie, gdy błądził po górach, przysłuchując się śpiewom ptasząt, wchłaniając zapachy ziół i marząc o wielkich przedsięwzięciach.
I jakiż był plan jego życia? Cóż ziściło się z owych marzeń? Wszystkie jego dzieła poszły na marne, wszystkie zamierzenia chybiły. Pozostało tylko zniechęcenie i nuda. Przypominał sobie słowa Machiavela:
„Najgorszą rzeczą na świecie nie są ani kłopoty, ani zmartwienia, ani choroby, ani ubóstwo, ani nawet śmierć, lecz — nuda“.
Zbliżył się do obrazu, stojącego na stalugach i pokrytego ciężką makatą, podobną do całunu.
Był to portret monny Lizy Giocondy.
Nie odsłonił go nigdy od ostatniego seansu, i oto teraz zdawało mu się, że widzi go po raz pierwszy. Taka siła życia biła z tej twarzy, że artyście przyszły na myśl opowieści o zaczarowanych portretach, które, przekłóte igłą, sprowadzają śmierć osoby odmalowanej. Tu stało się przeciwnie: artysta zabrał życie istocie żywej, aby niem obdarzyć umarłą. Fałdy sukni i gazy zdawały się poruszać od oddechu; wpatrując się w tę twarz cudną, widziało się jakby tętnienie żył pod skórą i mruganie powiek i uśmiech, rozchylający usta.
Ta postać była niby żywą, a jednak nieuchwytną w swej niezmiennej młodości, bardziej starożytną od skał fantastycznego, przedhistorycznego krajobrazu, który jej tło stanowił.
Teraz dopiero, jak gdyby śmierć otworzyła mu oczy, Leonard zrozumiał, że piękność Monny Lizy uosabiała to wszystko, czego on szukał w przyrodzie z ciekawością nienasyconą; zrozumiał, że tajemnica świata była tajemnicą monny Lizy.
Zeszła z nią do grobu. I cóż znaczyło jej spojrzenie, w którem tak długo odbijała się jego własna dusza, jak w źwierciedle?
Co mówił jej uśmiech? Czy to, czego nie dopowiedziały usta podczas ich ostatniego widzenia, gdy mówiła, że dla zbadania cudownych tajników jaskini trzeba czegoś więcej, oprócz ciekawości.
Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/226
Ta strona została skorygowana.