Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/241

Ta strona została skorygowana.

Według swego zwyczaju, artysta nie spieszył się z wykonaniem. Z dnia na dzień odwlekał, udoskonalał farby, tworzył nowe mieszaniny farb do projektowanego dzieła.
Dowiedziawszy się o tem, Leon X zawołał:
— Ten dziwak nigdy nic nie stworzy. Myśli o końcu przed zaczęciem!
Dworzanie podchwycili ten żarcik i rozpuścili go po mieście. Leonard został ośmieszony. Ludzie odwrócili się od niego, wymazali go z pamięci, zapomnieli o nim, jak o umarłym.
Nie omieszkano powtórzyć Leonardowi słów papieża. Wysłuchał ich obojętnie...


Od pewnego czasu Leonard zmienił się bardzo, postarzał, osiwiał i trochę wyłysiał. Włosy miał jeszcze gęste z tyłu głowy, ale coraz rzadsze przy skroniach i nad czołem.
Niebieskie oczy, osadzone głęboko, zachowały wyraz przenikliwy, ale już z nich nie biła energia i nadludzka niemal siła woli, które niegdyś opromieniały tę twarz szlachetną. Dziś malowało się na niej znużenie. Pogardliwa gorycz i niesmak osiadły w spuszczonych kątach ust. Byłto jeszcze Prometeusz, ale Prometeusz zrezygnowany, stary.
Francesco przyglądał mu się nieraz z pod oka i ogarniała go litość bezmierna, tkliwa.

V.

1-go stycznia 1515 r. zmarł król Francyi, Ludwik XII. Ponieważ nie miał syna, na swego następcę wyznaczył najbliższego krewniaka, Franciszka Waleryusza, który zasiadł na tronie, jako Franciszek I.
Zaraz po koronacyi, młody król postanowił wyruszyć na podbój Lombardyi. Z niesłychaną szybkością przebył Alpy, ukazał się nagle we Włoszech, odniósł zwycięztwo pod Marignon i wszedł tryumfalnie do Medyolanu.