Eutych dla wyrażenia uczuć, oszpecił te twarze, pokoszlawił członki, pragnąc odjąć im wszelki urok pogańskiego piękna. I korzył się przed temi postaciami i przed potęgą Wszechmocnego, powtarzając z przejęciem:
Wszelki duch Pana Boga chwali.
Franciszek I był zakochanym w całym rodzie kobiecym zbiorowo, a pojedyńczo kochał się co chwila w innej kobiecie. Zwykł był twierdzić, że w najbrzydszej można znaleźć przymioty zewnętrzne, których braknie pięknym.
Ilekroć wyruszał z dworem, oprócz ministrów, dostojników wojskowych i cywilnych, zwykł był zabierać ze sobą błaznów, astrologów, kucharzy, murzynów i cały hufiec „wesołych kobietek“ pod dowództwem „czcigodnej damy“ Joanny Linie’re.
Te kobietki przyjmowały udział we wszystkich uroczystościach, występowały nawet w procesyach i w tryumfalnych pochodach. Trudno było określić, gdzie się kończy dwór, a zaczyna ta zgraja. „Wesołe kobietki” były poniekąd damami dworu, a damy swą powolnością dla króla wyjednywały dla mężów złote łańcuchy, ordery Michała Archanioła.
Hojność króla dla kobiet była bezgraniczna. Obciążał kraj podatkami, byle zadowolnić zachcianki rozpustnic, a wciąż brakło mu pieniędzy. Gdy już nic nie było można wycisnąć z ludu, Franciszek zagarniał srebra wielkich panów, kazał nawet przetopić na pieniądze srebrną kratę, otaczającą grób św. Marcina w Tours, choć mienił się „najstarszym synem rzymskiego Kościoła“.
Za czasów świętego Ludwika rozpowszechniła się we Francyi legenda, o cudownej właściwości królów francuskich, wierzono, iż za dotknięciem ich ręki znikają strupy, goją się rany. Na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Zielone Świątki skrofuliczni i kalecy napływali ze wszystkich stron Francyi, a nawet z Włoch, Hiszpanii i Sabaudyi.