Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

Il Moro nosił strój wytworny i skromny. Miał kaftan jasno niebieski w kwiaty i modną podówczas zazzera, kapelusz płaski, — osłaniający mu czoło i uszy i podobny do dużej peruki. Na jego piersiach zwieszał się łańcuch.
Książę był wyszukanie grzeczny dla wszystkich.
— Czy masz wiadomości pewne o wymarszu wojsk francuskich z Lugdunu, imć Bartolomeo? — zapytał.
— Nie mam żadnych, Wasza Książęca Mości. Co wieczór zapowiadają odjazd na dzień następny, a nazajutrz rano odkładają do jutra. Król, zajęty rozrywkami, nie myśli o wojnie.
— Jak się nazywa faworyta?
— Jest ich wiele. Gusta Jego Królewskiej Mości są zmienne.
— Napisz do hrabiego Belgiojoso, że przeznaczam trzydzieści tysięcy — nie, to zamało — czterdzieści... pięćdziesiąt tysięcy dukatów na nowe podarki. Niechże nie skąpi. Złotemi łańcuchami wyciągniemy króla z Lugdunu.
...Wiesz, Bartolomeo... — ma się rozumieć, pozostanie to między nami — możeby posłać królowi portrety kilku piękności medyolańskich. Toby na niego podziałało prędzej od podarków.
Ilekroć książę zapuszczał wzrok w olbrzymią sieć pajęczą swej polityki, serce biło mu raźniej. Nie czynił sobie wyrzutów, że sprowadza do Włoch „barbarzyńców z Północy,“ bo uważał, że go do tego zmuszają wrogowie, a na ich czele Izabella Aragońska, małżonka Jana Galeasa, który publicznie oskarżał Ludwika o przywłaszczenie sobie tronu synowca. Gdy ojciec Izabelli, Król Neapolu, Alfons, dla pomszczenia córki i zięcia, zagroził Ludwikowi wojną i utratą władzy, Il Moro, opuszczony od wszystkich, zwrócił się do króla Francyi, Karola VIII z prośbą o pomoc.
— Drogi Twe są niezbadane, o Boże — myślał Ludwik, podczas gdy sekretarz list pisał. — Zbawienie mojego księstwa, Włoch, a nawet całej Europy — spoczywa w ręku nędzarza i głodomora, głupiego i samowolnego młokosa, wielce chrześcijańskiego, króla Francyi, przed którym my, potomkowie wielkich Sforzów, musimy pełzać i łaski