Strona:Daniel De Foe - Robinson Kruzoe.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —

zurowem niebem i szukał skwapliwie pożywienia.
Naraz krzyknął z radości. Spostrzegł wspaniale złociste banany a dalej za niemi wiszące na drzewkach ananasy.
Wdrapał się na drzewo i urwał kilkanaście tych smacznych soczystych owoców, zajadając je aż do nasycenia się.
Po spożyciu dużej ilości owoców, narwał ich sobie na zapas, a że słońce zachodzić zaczęło, wyszukał drzewo, na któremby mógł zasnąć.
Wyrzuty sumienia, że rodziców swych opuścił niegodnie i że ci już go nigdy pewnie nie zobaczą, nie dały mu spać. Co zasnął, budził się z jękiem wołając matki lub ojca.
Wreszcie, miotając się we śnie, spadł z drzewa i obudził się, gdy słońce wschodzić poczęło. Widok był tak cudny, że biedny rozbitek nie mógł się powstrzymać od wysławiania głośno stwórcy za tyle dobrodziejstw i cudów.
W ciągu dnia obszedł całą wyspę, zrobiwszy sobie z liści palmowych para-