Strona:Daniel De Foe - Robinson Kruzoe.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —

Robinson nie widział nigdy nic podobnie groźnego. Struchlały wcisnął się w kąt i wzywał pomocy, Bożej. Uważał nadchodzącą burzę za karę za swe nieposłuszeństwo i brak serca dla rodziców i gorzko płakał.
Naraz fala morska wpadła na pokład i z hukiem o małoco nie porwała chłopca.
Uciekł w kąt jaknajgłębszy i spoglądał na wszystko z przerażeniem.
Woda zaczęła wpadać bałwanami na okręt, pomimo iż wszelkiemi sposobami starano się zatkać dno przedziurawione.
Ludzie uklękli, modlitwą żegnając życie. Byli tacy, co z poddaniem oczekiwali śmierci, inni rozpaczali zawodząc. Nie było innego sposobu ratunku, nad wypuszczenie łodzi ratunkowej, w której niestety nie wszyscy mogli się zmieścić.
Powsadzano tych, którzy albo pływać nie umieli, albo byli starzy lub słabi i mieli już puścić się na morze, gdy