Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
118 
Lud idzie mnogi, kędy nie należę.

Lecz przecie, zanim odejdę, w rozłące
Skarb mój[1], gdziem żywy jest, tobie powierzę«.

121 
Zaczem się zwrócił i rozpuścił ręce

Nogi, sposobem biegnącego męża
O płaszcz zielony[2] na werońskiej łące:

124 
A biegł tak szybko, jak ten, co zwycięża.






PIEŚŃ XVI.[3]

Doszliśmy miejsca, kędy fala dudni

W niższego kręgu pędząc zakamary,
A huczy jak ul, skoro się zaludni.

Wtem my znienacka ujrzeli trzy mary,

Jak zostawiwszy w tyle jednę zgraję
Uciekającą pod ostrymi żary,

Biegły, gdzie owe szumiały ruczaje.

»Czekaj, żeś z naszej bezbożnej ojczyzny«,
Wołały duchy, »po sukni poznaję!«[4]

10 
Aj, jakie rany i oparzelizny

Świeże i dawne po ich członkach broczą!
Strach przypominać przeokropne blizny.

13 
A Wódz spostrzegłszy, że wprost ku nam kroczą,

»Czekaj!« rzekł, stając i zwracając twarzy:
»Tych przyjąć trzeba cześnie i ochoczo.

16 
I gdyby nie ten ogień, którym praży

Przyroda miejsca, winienby człek grzeczny
Pierwszy biec witać takich luminarzy«.


  1. Skarb mój, książkę pod tym tytułem.
  2. O płaszcz zielony. Na równinie werońskiej w pierwszą niedzielę wielkopostną odbywały się wyścigi piesze o płaszcz z zielonego sukna.
  3. Koło VII, krąg 3, (c. d.) Sodomici ze stanu rycerskiego.
  4. po sukni poznaję. Typ szaty florenckiej z kapturem znajduje się na portrecie Dantego pędzla Giotta.