Ta strona została uwierzytelniona.
109
Teraz na rozkaz Wodza z biódr odwinęI zmiąwszy w garści, podaję go karnie
Do rąk, jak w kłębek zwiniętą gadzinę.
112
A on się nieco na prawo odgarnieI zaciśnięty kłębek puszcza z dłoni
Daleko brzegu w przeotchłanną parnię.
115
Jakieś tu nowe cudo się wyłoni,Myślałem, patrząc na ten znak dziwaczny,
Który on, zda się, okiem w pędzie goni.
118
O jakże człowiek winien być opatrznyPrzed tymi, którzy nietylko naocznie
Sądzą, lecz w serce zmysł kierują baczny!
121
»To, na co czekam, zjawi się niezwłocznie«Rzekł, »co się tobie w mglistych kształtach marzy,
Na jawie oczom twoim uwidocznię«.
124
Prawdzie, co kłamstwu jest podobna z twarzy,Niech człek niechętnie ust świadectwo niesie,
Bo mimowolny wstyd mu z niej się zdarzy.
127
Lecz tutaj zmilczeć nie mogę i klnę sięSłuchaczu, na tę Komedję, o której
Niech sława głosi w najpóźniejszym czesie,
130
Że przez mgieł gęstwę i skłębione chmuryW górę się parła jakaś rzecz straszliwa,
Przerażającej i dziwnej postury.
133
Właśnie jak nurek, co z toni wypływa,Bywszy po kotew głazem hamowaną
Lub morskiem zielem i w takt się podrywa,
136
Pierś wyprężając, a kurcząc kolano.