Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
49 
Jam nie zapłakał: skamieniałem w sobie;

Lecz chłopcy łkali; mój Anzelmek mały:
Ojcze, rzekł, patrzysz tak dziwnie! co tobie?

52 
Jam nie zaszlochał; milczałem dzień cały

I noc do chwili kiedy gwiazdy gasną;
Aż gdy po nocy tej przyszedł dzień biały

55 
I kiedy w lochu zrobiło się jasno,

W cztery oblicza spojrzę i tak na nie
Wzrok kładąc, twarz w nich odgaduję własną.

58 
Więc ręce sobie z bólu do krwi ranię,

A oni myśląc, że to ból ze czczości
Nagle się dźwigną: — Ojcze nasz i panie!

61 
Wołają do mnie: oszczędzisz żałości

Z ciał naszych jedząc; tyś nas oblókł niemi,
Wolno-ć je zezuć z naszych nędznych kości. —

64 
By ich nie płoszyć zmilkłem i tak niemi

Trwaliśmy dwa dni z nadziei zatratą.
Czemuś nie pękło, twarde łono ziemi?...

67 
A kiedy czwarty dzień błysnął za kratą,

Gaddo do kolan moich się przywlecze
I woła: Czemu nie ratujesz, tato!...

70 
Wołał i skonał; jak mnie tu człowiecze

Widzisz, tak chłopcy w oczach mych konały
Do dnia szóstego; więc mi wzrok wyciecze

73 
We łzach; oślepły między synów ciały

Pełzam i trzy dni wołam na nieżywe...
Aż głód mocniejszy był, niż bólu szały!«[1]

76 
Skończył i białka wywrócił straszliwe

I zęby w czerep znów zapuścił siny,
Twardo i jak psie krwawej kości chciwe.


  1. Aż głód mocniejszy był niż bólu szały. Niektórzy komentatorowie ze słów tych chcą wnosić, że Ugolino z głodu chwycił się ciała umarłych, czemu jednak sprzeciwiają się wszystkie świadectwa. Zauważyć należy jedynie, że poeta dla spotęgowania grozy, wszystkich współwięźniów czyni synami Ugolina i daje im wiek młodszy, niż mieli w istocie.