Dłoń, zaczem mową i ręką i ruchy
Brew mi ukorzył moję i kolano.
»Niebieska Pani«, Wirgiljusz odpowie,
»Zszedłszy, kazała dodać mu otuchy.
Kto my zacz i skąd przychodzim w tej porze,
Nie lza, jeno ci posłusznie wysłowię:
Ale z płochości kresu niedaleki
Prawie już wchodził na życia rozdroże.
A żadna droga w te nie wiodła kraje,
Prócz onej jednej, przez ogniste steki.
Zaczem mu duchów innych ćmę ukażę,
Która pod twoją zwierzchnością się kaje.
Z wysokich dziedzin schodzi na mnie władza
Czyniąca, że z nim do ciebie się ważę.
Wolności żądza; jak się drogo ceni,
Wie ten, co za nią krew oddać się zgadza
W Utyce ziemskie rzucając zewłoki,
Które dzień wielki[1] znowu rozpromieni.
On jeszcze żyje, mnie Minos nie zmaga;
Przebywam w kręgu Marcji jasnookiej[2],