Anioł to Boży: złóż ręce, skłoń lice,
Wnet ujrzysz więcej takich rabów Pana.
O żaglach nie dba, ani dba o sterze,
Na skrzydłach mierząc tak wielkie granice.
Parą wieczystych żagli strzygąc z góry,
Co nie padają jak to ziemskie pierze«.
Podleciał, takim pożarem zapłonął,
Że znieść nie mogąc, mój ziemskiej natury
Do brzegu czółnem tak lekkiem, że w wodzie
Nawet rąbeczek jego dna nie tonął.
Że mi wyglądał jak osoba święta;
Więcej sta duchów siadło w głębi łodzie.
I to co dalej stoi w księdze, społem
Śpiewały zgodnie duchy niebożęta.
i na wybrzeżnym piasku się pokładą,
A on jak przybył, tak i pierzchł sokołem.
Na tej nieznanej rzucone krawędzi,
Jak człowiek lądu nowego nieświadom.
Słońce i bełty ognistymi praży,
Śląc swoje żary każdej świata piędzi,