Ta strona została uwierzytelniona.
7
W sam środek twarzy blask nas raził z przodu,Bo całą górę obeszliśmy kołem
I podążali prosto do zachodu,
10
Gdym nagle swojem jął miarkować czołem,Ze mi coś na nie większe blaski roni,
Więc nowej rzeczy dziwić się począłem
13
I ku szczytowi brwi uniosłem dłoni,Aby się oczom jak blaskochron kładła,
Co od nadmiaru jaskrawości broni.
16
Jako od wody albo od zwierciadłaOdbita strzała jasnego promienia
W stronę przeciwną odpryska niż padła,
19
I — co z nauki albo z doświadczeniaWiemy — od pionu odchyla się tyle,
Ile wynosił kąt jej uderzenia,
22
Tak wydawało mi się pod tę chwilę,Że skądś odbite światło[1] we mnie runie:
Więc twarzy przed tą jasnością uchylę.
25
»Ojcze mój«, pytam, »co jest w ognia łunie?Zasłona dłoni na nią nie poradzi,
A oto, zda się, prosto ku nam sunie«...
28
»Nie dziw się« odparł, »że bożej czeladziWidok źrenice twe jeszcze kaleczy:
To poseł, który w górę poprowadzi.
31
Rychło czas przyjdzie, kiedy ci tych rzeczyBlizkość nie będzie przykra, ale błoga,
O ile zmysł jej podoła człowieczy«.
34
Gdyśmy podeszli, gdzie stał poseł Boga,Radośnie rzekł nam: »Wstępujcież w pokoju
Na łagodniejszą stromość tego proga«.
- ↑ skądś odbite światło. Z Boga pada na Anioła i odbite godzi w Dantego.