Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/347

Ta strona została uwierzytelniona.
73 
Beatryx uczy, że ta moc polega

W swobodnej woli; gdy ci los podarzy
Z nią mówić, niech to z pamięci nie zbiega«. —

76 
Księżyc, co późno wstał[1] dla nieba straży,

Blaskiem przerzedził gwiazdy w swej koronie,
Płonąc jak głownia, gdy się cała żarzy.

79 
I biegł po nieba obręczy, po stronie

Prażonej słońcem[2], gdy dla Rzymianina
Między Sardynią a Korsyką tonie.

82 
Cień ów uprzejmy[3], co przezeń mieścina

Pietola rozgłos bierze nad Mantową,
Z brzemienia pytań mych swój kark odgina[4].

85 
Pouczonego jego jasną mową

Tak mię olśniła prawda niewątpliwa,
Żem stał jak człowiek z odurzoną głową.

88 
Aż z rozmarzenia tego mię wyrywa

Gromada duchów, co za nami goni
I już nas sięga, w biegu popędliwa[5].

91 
Jak u Ismenu i Azopu toni

Tebanie nocą w tłumnym korowodzie
Krzykiem błagali Bakcha zbawczej dłoni[6],

94 
Tak się tu sierpem toczą po obwodzie

Pagórka duchy; po czyścowym brzegu
Chęć ich i miłość sprawiedliwa bodzie.

97 
Wnet są nad nami, bowiem w pełnym biegu

Ogromna ciżba wstęgą się wywija,
A dwaj wołają, wybiegłszy z szeregu:

100 
»W górę skwapliwie spieszyła Maryja;

Cezar z szybkością piorunnych płomieni
Obległ Marsylję, Ilerdę podbija.


  1. Księżyc co późno wstał. Był to bowiem dzień piąty po pełni, jak obliczają komentatorowie.
  2. I biegł... po stronie — Prażonej słońcem, tj. biegł z zachodu na wschód (jako że w antypodach) po tej drodze Zodjaku, od strony konstelacji Niedźwiadka, gdzie znajduje się słońce w porze roku, kiedy Rzymianin widzi je zachodzące między Korsyką a Sardynią, to znaczy w porze zimowej.
  3. Cień ów uprzejmy, to Wirgiljusz, właściwie urodzony nie w Mantui, ale w sąsiedniem miasteczku Pietoli, zwanem u starożytnych Andes.
  4. Z brzemienia pytań... kark odgina, nb. odpowiedziawszy na nie.
  5. Gromada duchów — w biegu popędliwa. Są to opieszali, nagradzający swe winy pośpiechem.
  6. W. 91—93. Ismen i Asop, rzeki Beocji; po ich brzegu Tebanie biegali z zapalonemi pochodniami, modląc się do swego patrona Bakchusa, kiedy potrzebowali jego pomocy.