Aż w małej chwili blade jej oblicze
Lubą miłości barwą pokraśniało[1].
Pieśni wionęły, że ja w zachwycenie
Wpadłszy, już od niej odstąpić nie życzę.
Ja marynarzy na manowce wodzę
Urokiem, co go kryje wdzięczne pienie.
Kto raz do mego przylubił się domu,
Nierad mię żegna, tak mu w nim dogodzę«.
Święta niewiasta[3] podeszła w tej chwili,
Snać aby tamtę nabawiła sromu.
Rzekła surowie: więc pełen posłuchu
W tę zacną wpatrzon, krok swój ku niej pili.
Rozdarłszy, odkrył... wtem mię sen odleci
Od bijącego z jej łona zaduchu[4].
Wołam: wstań i chodź; pora ruszyć dalej
I szukać, kto nas o bramie oświeci«.
Dniem każdy okręg onej góry świętej;
Tak my, świt mając w tyle[5], wstępowali.
Jakowąś myślą, co mu w sercu leży
I miałem postać pół-arkady zgiętej.
- ↑ W. 10—15. Allegorycznie pojmowana ta przemiana oznacza, że uciechy zmysłowe same przez się brzydkie, człowiek wypiększa własną wyobraźnią.
- ↑ Ja Ulyssesa wstrzymałam. Dante miesza tutaj Syrenę z XII p. Odyssei i Cyrce z p. X.
- ↑ Święta niewiasta według jednych oznacza Cnotę, według innych Prawdę albo Łucję, czyli łaskę oświecającą.
- ↑ W. 31—33. Allegorycznie: W świetle rozumu występek odkrywa się z całą swą brzydotą. Porów. Ezech. XVI, 37: »Odkryję sromotę twoję przed nimi i oglądają wszystkę szkaradność twoję«. Ściągnął dłoń. Giest ten wykonywa Wirgiljusz: inni rozumieją, że »święta niewiasta«, co jednak mniej odpowiada wykładowi allegorycznemu.
- ↑ świt mając w tyle. Poeci postępują ustawicznie od wschodu ku zachodowi. Tu jest wejście na V taras, gdzie oczyszczają się skąpi i rozrzutni, leżący w płaczu, twarzą do ziemi.