Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/351

Ta strona została uwierzytelniona.
43 
Wtem nagle do nas: »Wejdźcie do tych dźwierzy!«

Głos wołał słodki, jak ten co z błękitu,
A nie z padolnych wyleci rubieży.

46 
Tak Anioł wzywał i wabił do szczytu,

Wiejąc swoimi łabędzimi puchy[1]
I stojąc w onych podsieniach z granitu.

49 
I szedł głos między skrzydlate podmuchy:

Błogosławieni, których we łzach oko:[2]
Dusze ich będą paniami otuchy.

52 
»Czemuż twe oczy po ziemi się wloką?«

Do idącego tak Wódz się odzywa,
Nim jeszcze Anioł odleciał wysoko.

55 
»Widzenie nowe myśli me porywa«,

Rzekłem, »i tak me pociąga źrenice,
Ze myśl ku niemu wraca uporczywa«.

58 
»Widziałeś«, pytał, »starą czarownicę,

Za której sprawą powyżej lud jęczy?
Widziałeś, jak jej złość poszła na nice?

61 
Dosyć już; postąp dalej i ku tęczy

Blasków zwróć oko; Władca niezmierzony
Wabiem ją toczy[3] w wielkich sfer obręczy«.

64 
Jak sokół naprzód spojrzy na swe szpony,

Potem na strzelca głos pióra rozpina,
Pragnieniem strawy do ziemi nęcony,

67 
Tak się porwałem i póki szczelina

Wiodła nas, krokiem ile można chyżym
Szedłem do ścieżki, gdzie w krąg iść zaczyna.

70 
Aż gdy na miejsce odkryte się wzwyżym,

Ujrzę leżące podłuż ściany duchy,
Wszystkie do góry obrócone krzyżem.


  1. Wiejąc skrzydłami Anioł zciera czwarte P z czoła poety.
  2. Błogosławieni, którzy płaczą, — piąte błogosławieństwo ewangeliczne.
  3. Wabiem ją toczy. Metafora z zakresu sokolnictwa. Bóg jest sokolnikiem, który blaskami sfer, jak tamten migocącym wachlarzem wabi człowieka ku strawie duchowej.