Lepsze oglądam czasy w jasnowidzie,
I nie dalekie dzisiejszym, tak wierzę,
Z ambon wyklinać będą[1] księże ręce
Taką, co piersi odsłania w bezwstydzie.
Trzeba duchownej, lub innej przestrogi,
Aby chodziła w przystojnej sukience?
Pomście Bóg na nie gotuje pociski,
Jużby otwarły usta wyciem trwogi.
Zbledną, nim temu puch lica ustroi[2],
Co go dziś tuli śpiewka do kołyski.
Nie ja, tłum cały już się twej osobie
Dziwi, która mu w polu słońca stoi«.
Jakeśmy oba źle żyli, niestety,
Smutek w tej jeszcze owładnie cię dobie.
Wyrwał z obłędu w chwili, gdy foremną
Tarczę[3] jawiła siostrzyca płanety«.
Prawdziwie zmarłych, skroś jej głębokości
Przewiódł mię w ciele, co tu weszło ze mną.
I po okólnej ścieżce w szczyt się ważę
Góry, co ziemskie skrzywienia w was prości.
- ↑ Z ambon wyklinać będą. Mowa o dekretach biskupich i karach kanonicznych ogłaszanych przeciw zbyt swobodnym strojom. Inwektywa Dantego bez wątpienia jest przesadna, a co zadziwia, to, że obok Nelli Donati poeta nie wspomina swej własnej żony Gemmy. Czyżby zaliczał ją do «niewiast Barbagii?«... Z całego ustępu wieje duch ascetyczny, ten sam, którym w dwa wieki później strawił się Savonarola.
- ↑ nim temu puch lica ustroi, tj. nim dzisiejsze dziecko wyrośnie na mężczyznę. Niewiadomo, które z licznych nieszczęść spadłych na Florencję w pierwszych latach XIV w. poeta ma tutaj na myśli.
- ↑ foremną tarczę, tj. gdy Księżyc (Diana, siostra Słońca-Apollina) stał w pełni.