Może z szacunku dla tych, co cię wiodą,
Mnie, co się w ogniu i pragnieniu palę,
Bardziej się wieścią radujem w tym świecie,
Niż Etyjopczyk lub Ind chłodną wodą.
Toć go cielesną przesłaniasz okrywą,
Jakbyś w śmiertelne jeszcze nie wpadł siecie!«
Chciałem mu odkryć siebie i swe miano,
Kiedy wtem inne zjawiło się dziwo.
Spieszył lud jakiś naprzeciw tej trzódki,
Com jej źrenicą śledził zawahaną.
Objęcia siebie wzajemnym uściskiem
I rade były uciesze, choć krótkiej.
Mrówka spotkawszy mrówkę, pyszczkiem tyka,
Niby pytając: Skąd idziesz? czy z zyskiem?
I spieszy w drogę skwapliwa i skora,
A na odchodnem każda w głos wykrzyka.
Drugie śpiewają, jak w bezecnej sprawie
Chuć Paryfai[1] płodziła potwora.
To kraje zimne lubiąc, to upalne,
Lecą ku mroźnej lub ciepłej dzierżawie,
- ↑ Pazyfaë, matka Minotaura, wypominana tutaj obok Sodomy jako przykład zwierzęcej lubieżności.