Jedna się zbliża, druga precz ucieka,
Ciągle zawodząc swe pienie pożalne.
Podeszli owi, poprzód dziwem zdjęci
I stali z giestem tłumu, który czeka.
Zacząłem: »O wy, którzy już wnet gośćmi
Wiecznego miru będziecie przyjęci,
Mężem pomarłe, lub dzieckiem w kolebce
Ciało me; jest tu z krwią swoją i kośćmi.
Łaskawa dla mnie Pani mieszka w szczycie;
Dla niej śmiertelną stopą kraj ten depcę.
Najwyższą łaskę na tych niebios dworze,
Które najszersze tworzą rozpowicie.
Kto wy jesteście i kto jest ta rzesza,
Co się cofnęła od nas w ognia morze?«
Kiedy rzuciwszy skaliska i hale,
W mieście swe oczy po pałacach wiesza,
Lecz się ocknęły zaraz smętne mary,
Bo w mądrym podziw trwa niedługo wcale.
Zwiedzasz krainę«, duch do mnie powieda;
»Ładunek wiedzy bierzesz na galary.
- ↑ dwakroć. Duchy biegną nie zatrzymując się, tak że Dante może odpowiedzieć dopiero za drugim nawrotem.