I w takie wreszcie strąciła rozpacze,
że dojścia szczytów zczezła mi otucha.
Kiedy przeciwny zasię wiatr powieje,
Bledną i wszystka myśl się w nich rozpłacze,
I odpychany cofam się ze skały
W stronę przepaści, gdzie słońce niemieje[1].
Gdy przed oczyma kształt się zjawił mglisty,
Jakby milczeniem długiem spowietrzały[2].
»Pożal się, proszę«, wołam do zjawienia,
»Cień-li, czy człowiek jesteś rzeczywisty!«
Ojców Lombardów miałem«, rzekła mara,
»Z mantowańskiego oboje nasienia.
A za Augusta cnego żyłem w Rzymie,
Gdy panowała bogów kłamnych wiara.
Uszłego z dumnej Ilionu ruiny
Anchizowego-m syna[4] głosił imię.
Czemu nie spieszysz na górę, rodzicę
Wesela, gniazdo radosnej nowiny?«
Skąd płynie Słowa strumień tak obficie?«
Odezwałem się, zasromawszy lice.
- ↑ gdzie słońce niemieje. W orygin. dove’l Sol tace. Transpozycja, zamiana wrażenia wzrokowego na słuchowe.
- ↑ spowietrzały, w oryg. fioco, wiotki. Inni odnoszą owo milczenie do licznych pokoleń średniowiecza, niedbających o autora Eneidy.
- ↑ Wirgiljusz urodził się w Mantui w 69 r. przed Chr.
- ↑ Syn Anchizowy tj. Eneasz. Wirgiljusz w wykładzie moralnym oznacza wiedzę ludzką; w wykładzie polit. jest tu wymieniony jako śpiewak cesarstwa.