Gdy ona ku mnie swe podała lice;
»Mój bracie«, rzekła, »patrz i słuchaj bacznie«
Ogromna jasność zaświeciła w lesie,
Przypominając sobą błyskawicę.
Tu zaś blask ciągle wzrastał między drzewy,
Myślałem w sobie: »Co też dziw przyniesie?«
W jasnem powietrzu; zatem rozżalony
Przypominałem przeniewierstwo Ewy.
Niebios, tam jedna, zaledwie z rąk Pana
Wyszła podwika, nie zniosła zasłony.
Dawniej i dłużej byłaby udziałem
Moim ta rozkosz niewypowiedziana.
Wiecznej uciechy, prężąc zmysłów straże
I jeszcze większych cudów wyglądałem,
Wszystko powietrze pod gałęzi majem
I rozróżniłem pieśń w tonów pogwarze.
Dla was niewczasy i chłody i głody
Cierpiałem, wy mię dziś nagródźcie wzajem.
Aż się me myśli trudne w rym ubiorą;
Niech mię Uranii wesprą korowody. —