Już przedtem sercu memu objawiona,
Śląc oczy ku mnie po przez nurt strumienia.
Z uzielenionej oliwami głowy,
Tak, że mym oczom była utajona,
Zaczęła mówić, patrząc mi w oblicze,
Jak człek, co wyrzut gotuje surowy:
A więc raczyłeś wspiąć się na te schody?
Wiedziałeś, jakie w tym świecie słodycze?«
Lecz gdym się przejrzał, powiodłem po łanie
Kwiecia, bo wstyd mi ubarwił jagody.
Tak się na głos jej we mnie onieśmieli,
Bo gorzkie w smaku jest politowanie.
W tobiem, o Panie, położył nadzieję..[1]
Nie dokończyli zwrotki i stanęli.
Śnieg i śród borów zrazu w lód się zmienia,
Gdy od słowiańskiej strony wiatr powieje;
Zadmie, wnet taje z gorącym podmuchem,
Jako gromnica taje od płomienia;
Zanim poczęli śpiew święci duchowie,
Nucący zgodnie ze sfer wiecznym ruchem.