W surowym głosie; »mów, niech się dokona
Własnem wyznaniem lek tej twojej rany«.
Żem czuł, jak głos mój zerwawszy się mdleje,
Nie zdolny wyniść z przywartego łona.
Spytała, »wyznaj; wszak jeszcze w potoku
Niezmyta pamięć zna win swoich dzieje«.
Ciche »tak«[1] jękiem z mych ust się wyrywa;
Żeby je pojąć, trzeba było wzroku.
Zbyt się przeciągnie, więc puszczony z łęku
Pocisk mniej wartko powietrze przeszywa,
I pomieszania; głos się w łonie dławił
I wydobywał pośród łez i jęku.
Żeś na kochanie dobra nie był głuchy,
Nad które świętszych nikt ci nie objawił,
Wzbraniały tobie, byś w tej żądzy świętej
Tak wytrwałości pozbył i otuchy?
Na czyich licach tobie zaświeciły,
Żeś został wszystek ku nim pociągnięty?«
Głosowi z piersi wyniść było trudno,
Wargi przemocą w słowa go złożyły.
- ↑ Ciche »tak«. Dante wyznaje winę szeptem tak cichym, że domyśleć się go można zaledwie po ruchu warg.