Ta strona została uwierzytelniona.
118
I oto jestem wedle rozkazania;Wydarłem ciebie bestji, co na cudną
Górę najprostszej ścieżyny zabrania.
121
Więc cóż? Przecz stopę zatrzymujesz żmudną,Dlaczego strachem serce twoje chorze,
Czemu odwaga i zapały chłódną,
124
Skoro już jesteś na niebieskim dworzeTak bardzo luby trzem błogosławionym
I gdy ja tobie tyle szczęścia wróżę?«
127
Jak kwiatki nocnym powarzone szronemStulone gną się, aż gdy je odbieli
Słońce, wraz czołem się wznoszą i łonem,
130
Podobnie we mnie otucha wystrzeliA serce taka umocni odwaga,
Że wołam jako człek, co się ośmieli:
133
»O przelitośna ta, co mię wspomaga!I ty litośny, że długiej namowy
Nie używała do cię jej powaga.
136
Ty swojem przyjściem i swojemi słowyTakie w mem sercu wzbudziłeś pragnienie,
Żem znowu silny, żem znowu gotowy.
139
Pójdźmyż, niech dwojga jedno będzie chcenie;Ty Mistrzem moim, ty Wodzem, ty Panem«.
Zmilkłem, on ruszył; na jego skinienie
142
Poszedłem krajem stromym i nieznanym.