Że w całem niebie — raj[1], lecz łaska rosi
Tutaj obficiej, a tam mniej obficie.
Kto syty jednej, drugiej patrzy chutnie:
Tutaj dziękuje, a o tamtę prosi,
Proszę słowami i giestami przytem
Pleść nici na tem niedotkanem płótnie.
Jest obdarzona Ta, co w swym klasztorze
Mniszki welonem stroi i habitem[2],
Dla oblubieńca, co jest ślubom chętny,
Byle składanym w miłosnej pokorze.
I poszłam za nią, jej przybrałam stroje,
Przyrzekłam żywot z jej świętemi piętny.
Źli ludzie; z cichych murów mię wyrwali:
Bóg wie, czem odtąd było życie moje...
Obok mnie błyszczy i wszystkimi blaski
Tej naszej sfery płomiennej się pali,
Mniszeczką była; jej też ludzie śmieli
Zedrzeć ze skroni cień świętej przepaski.
I wbrew jej ślubom welon zdarli z twarzy,
Z serca jej zasłon raz wziętych nie zdjęli.
- ↑ że w całem niebie — raj. Błogosławieni są wszyscy niebianie, szczęśliwość ich jest jedynie różna co do stopnia.
- ↑ Ta, co — mniszki stroi, tj. święta Klara z Assyżu, z możnego rodu Sciffi, naśladowczyni św. Franciszka i założycielka zakonu żeńskiego.
- ↑ Ta wtóra jasność, tj. cesarzowa Konstancja, żona cesarza Henryka IV, matka Fryderyka II, według podania, które Dante przyjmuje za fakt historyczny, gwałtem wyprowadzona z klasztoru w Palermo.