Ten gwałt, co wolę przeciw woli zmaga,
To nie ze wszystkiem te dusze są czyste.
Tak płomień ognia swego nie uroni,
Choć wiatr tysiąckroć kręci go i smaga.
Już służy sile; ich w tem wina głównie,
Że nie wróciły do świętej ustroni.
Jako Wawrzyniec brany na katusze
Lub Mucjusz gdy kładł dłoń w płonącą głownię,
Poszły po dawno przedsięwziętej drodze:
— Ale są rzadkie takie silne dusze.
W twoję pojętność, błąd ci się umyka,
Coby ci nieraz jeszcze dojadł srodze.
Zagraża tobie: z jego kotłowiska
Nigdy nie wyszedłbyś bez przewodnika.
Raz świętość, kłamstwem brzydzi się koniecznie,
Jako że pierwszą Prawdę ujrzał z blizka.
Welon w czci miała Konstancja pobożna,
Stąd możesz mniemać, że myślimy sprzecznie[1].
Większej uchronić szkody, człowiek zatem
Wbrew chęci czyni rzecz, która jest zdrożna.
- ↑ W. 94—99. Poeta mógłby mniemać, że Pikarda minęła się z prawdą powiadając, że Konstancja w sercu swojem nigdy nie przestała być mniszką (III. 117); otóż uległa ona, aby nie stać się przyczyną większego złego. To jej wprawdzie nie usprawiedliwia, ale wina jej nie jest tak ciężką, aby wzbroniła zbawienia.