Wodza[1], który wam prawo przypomina;
To was wybawi i zguby ustrzeże.
Nie zwierzę w sobie czujcie, lecz człowieka:
Niech was nie potka pośmiech Żydowina[2].
Macierzy, głupie uskoczy w komysze,
Gdzie się, igrając, nieszczęścia doczeka«.
Potem ku stronie jutrzenkowych świtań
Tęsknie zwrócona, podała się w ciszę.
Z liców bijący nadziemską naturą,
Zahamowały żądzę moich pytań.
W cel wpadł, nim jeszcze struna się ułoży,
Tak myśmy w sferę wystrzelili wtórą.
Blask[3], ledwie w sferę oną przeleciała,
Że sam płaneta rozpogodniał w zorzy.
Jakże jam musiał rozpogodzić oczy,
Zdolen odmiany i z duszy i z ciała! —
Śród potworzonych od żeru pierścieni
Tysiące rybek ściąga się i tłoczy,
A głos dolatał z każdego zjawiska:
»Oto, który w nas miłość rozpłomieni«[5].
- ↑ Wodza, tj. papieża, przewodnika duchowego.
- ↑ pośmiech Żydowina, znającego lepiej przykazanie boskie. Porów. w. 49.
- ↑ W. 94—5. taki hoży — Blask. Twarz Beatryczy rozjaśnia się w miarę wzlotu coraz to światlejszym blaskiem.
- ↑ gwiazda się zaśmiała. Uśmiech pogodny jest dla Dantego głównem znamieniem piękna; myśl tę po wielekroć wyraża i uzasadnia w dziełach: jest ona jakby pierwszym promieniem renessansu.
- ↑ Oto, który w nas miłość rozpłomieni. Duchy niebiańskie są spragnione kochania, więc przyjmując Dantego cieszą się, że będą mogły wyrządzić mu łaskę i tem wzmóc własną miłość.