Owej bolesnej, piekielnej doliny,
Co nieskończonych echa jęków chłonie.
Zrenice moje wysłane na zwiady
Niczego dobyć nie mogły z głębiny.
W otchłannych światów ślepe zakomory:
Ja pójdę pierwszy, a ty w moje ślady«.
Rzekłem, »gdy w tobie odwaga ustaje,
Co mi w zwątpieniach użyczasz podpory?«
Rzekł, »twarz mi czyni równą białej chuście
Z barw litowania, co-ć się lękiem zdaje.
Ruszył; tu pierwsze przekroczyłem za nim
Koło, z tych, które biegną nad czeluście.
Lecz szeptem westchnień, który skróś stuleci
Powietrze wzruszał bezustannem drganiem,
A które znoszą wielkie ludu ławy,
Gromada mężów i niewiast i dzieci.
Tłumu, co smętne te wydaje gwary?
Nim stąd odejdziem, masz poznać ich sprawy.
Jeszcze się zasług zbawienia nie bierze:
Stanowi o niem chrzest, brama[1] twej wiary.
- ↑ brama, porta. Inni czytają: parte i tłómaczą: część twojej wiary.