Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/558

Ta strona została uwierzytelniona.
37 
»Dopóki w Raju te pląsy i pienia

Trwać będą, póty miłość co w nas tleje
Wyiskrzać będzie te szaty z płomienia.

40 
W miarę zapału blask nasz potężnieje,

A zapał w miarę patrzenia, tem silniej,
Im więcej Łaska na nas mocy zleje.

43 
Gdy dawne ciała mieszkańce mogilni

Przywdziejem, wtedy w tej chwalebnej korze
Bóg będzie na nas poglądał przychylniej.

46 
Przez to się równie nasza jasność wzmoże,

Którą wysiewa niebieska skarbnica
I dzięki której patrzym w lica boże.

49 
Widzeń się naszych rozszerzy granica,

Roztleje ten żar, który z nich się nieci,
Posili promień, co się w nich nasyca.

52 
Jak węgiel, kiedy płomień go ukwieci,

Swoję łupinę ogniową przebija
I pośród światła czerwonością świeci,

55 
Tak przez tę jasność, która nas spowija,

Kształt nasz cielesny lśnić będzie z pożaru,
Dziś jeszcze skryty w grobie co przemija.

58 
Ani nie będziem zmęczeni od skwaru:

Organ cielesny będzie dosyć silny
Aby nie zemdleć z rozkoszy nadmiaru.«

61 
Tedy słyszałem, jak bardzo był pilny

Zawołać — Amen — każdy ognia płatek
Spragnion dostania swej szaty mogilnej.

64 
Nie tyle dla się, ile dla swych matek,

Ojców i wszystkich, których w tamtym bycie
Kochali, zanim zbyli ziemskich szatek.