Na ostateczną trafiają dzielnicę
Do swojej mety rozpędzone konie.
O tem zamilczeć tutaj skromność każe:
Tem, com rzekł dotąd, niech cię już nasycę[1].
Mieszkańców zdatnych do walnego szyku
Pięćkroć mniej niż dziś było na obszarze[2].
Zlana z krwią Campi, Certalda, Figghiny,
Czysta w najlichszym była rzemieślniku.
Galluzzo albo Trespiańska przykopa
Bogdajby nasze kończyły dziedziny.
Z Aguglion, albo rodzonego w Signie,
Co rad brać cudze do swojego snopa[3].
Nie był dla swego Cezara macoszy,
Lecz się w nim kochał jako matka w synie,
Handlem, powracałby do Simifonti,
Gdzie to dziad żebrał do torby trzech groszy.
Cerchi by żyli w prowincji Acone
A w Valdigreve może Buondelmonti[4].
To złe, skąd czyha na państwo zagłada,
Jak z potraw, gdy są w żołądku skłócone.
- ↑ W. 40—45. Dante nie wiedząc nic o przodkach Cacciaguidy, wymija zręcznie odpowiedź, daje tylko do poznania, że ród jego należał do bardzo starych, gdyż zamieszkiwał środkową dzielnicę Florencji, tj. sestiere di Porta san Piero, niedaleko Via Calzaioli. W dzień św. Jana Florentczycy urządzali gonitwy konne w stronę Arna. Ostatnią dzielnicą, którą napotykały konie w biegu, była brama św. Piotra.
- ↑ W. 46—48. Według określenia Cacciaguidy, właściwy gród sięgający od Baptisterium do Starego Mostu gdzie niegdyś stał posąg Marsa, liczył za jego czasów 6000 mężczyzn zdolnych do noszenia broni (za Dantego 30.000). Z tego jednak »całość owczarni« obliczyć się nie da, chyba że się równie przyjmie pięćkroć mniejszą liczbę mieszkańców, co uczyni 14.000.
- ↑ W. 49—57. Dante arystokrata jest tego mniemania, że przyczyną upadku Florencji jest mieszanie się krwi szlacheckiej z chłopską lub mieszczańską. — Campi, Certaldo, Figghine, sioła toskańskie. — Galluzzo i Trespiano, wioski oddalone jedna o dwie, druga o trzy mile od Florencji. — Chłop z Aguglion, tj. Baldo z A., który w 1311 r. nastawał na wyłączenie Dantego z amnestji. — Signa, zamek pod Florencją, skąd pochodził Fazio dei Morubaldini, prawnik, słynny matacz.
- ↑ W. 58—66. Gdyby papież nie toczył wojny z cesarzem, trwałby ład w dziedzictwach starych rodów: Conti nie sprzedaliby swego zamku Florentczykom, Cerchi siedzieliby dalej w dolinie Sieve, Buondelmonti nie przenieśliby się do Florencji, aby tam dać początek wojnie Gwelfów i Ghibellinów. Niejeden także wzbogacony mieszczuch wracałby tam, gdzie jeszcze jego dziad był żebrakiem.