I jak mi jasna moja pani każe,
Pragnienia duszne otwarcie wyznałem.
Jak nią wróżyli, zanim był zabity
Baranek, który grzechy świata maże,
Dziad mój najmilszy ozwał się łaskawie,
Widny mi, chociaż w uśmiechu spowity.
Za pojęć waszych materyją leży,
W oczach się boskich kreśli jak na jawie.
Zdarzeń konieczność[1]; tak wzroku narzędzie
Przez się nie sprawia, że łódź z falą bieży.
Słodką harmonię, tak i wzrok mój chwyta
Na toni czasów to, co z tobą będzie.
Z Aten macochy niecne obyczaje,
Tak i ty wyjdziesz z Florencji banita.
Na cię i wnet się twą krzywdą nasyci
Pan ziem, gdzie codzień Chrysta się sprzedaje[3].
Lecz pomsta, która za zbrodnią ugania,
Wyda, po której stronie prawowici.
To pierwsza będzie z twych losów przygody
Strzała puszczona po łuku wygnania.
- ↑ W. 40—1. Lecz się z przedwiedzą boską nie przymierzy — Zdarzeń konieczność. Zdanie trudno zrozumiałe, boć jeżeli Bóg wie że coś się zdarzy, to widzenie tego przyszłego zdarzenia każe przypuszczać jego rzeczywistość. Chodzi tu o pogodzenie predestynacji z dogmatem wolnej woli: św. Tomasz w Summie, I. 14, 13. czyni to powiadając, że oczom Boga przedstawiają się zdarzenia nie jak nam, w kolejnem następstwie, ale wszystkie razem, gdyż Jego poznanie liczy się na wieczność.
- ↑ W. 46—8. Hipolyt, syn Tezeusza musiał opuścić Ateny, wypędzony potwarczem oskarżeniem Fedry. O tułaczce poety patrz we Wstępie.
- ↑ gdzie Chrysta się sprzedaje, okrutnie szydercze określenie Rzymu. Należy przypomnieć, że akcja poematu toczy się w 1300 r. tj. dwa lata przed wypędzeniem Białych.