I rozkosz dobra, a śród tego społem
Człowiek spostrzega, że urasta w cnotę,
Że ja i ze mną wszystka niebios chwała
Coraz to szerszem toczymy się kołem.
I znowu, skoro ze wstydu ochłonie,
Szkarłaty zwiewa niewieścia twarz biała,
Nagle w jasności złagodzonej zbladła[1],
Gdy szósta gwiazda wzięła nas w swe tonie.
Miłość, błyszcząca płomiennymi znaki
W kształcie łacińskiej mowy abecadła[3].
Ciesząc się swojej wygrzebanej strawie
Zlatują w chmary lub w długie orszaki,
Duchy pieśń nucąc, aż sobą wypiszą
D. I. L. na mgieł jarzącej kurzawie.
A potem w każdej literze zatknionej
Na niebie cicho, nieruchomie wiszą.
Geniuszom, długi wiek im niosąc w darze,
Gdy oni darzą nim państwa i trony; —
Skreślić tę ogniów mowę jasnowzorą:
Niech w szczupłych wierszach twa moc się ukaże.
- ↑ w jasności złagodzonej zbladła. Poeta wzleciał w sferę Jowisza, gwiazdę natury umiarkowanej między gorącością i szkarłatem Marsa, a chło-dem i bielą Saturna. To przejście odbiło się równie na twarzy Beatryczy.
- ↑ W tej Jowiszowej żagwi, w oryg. giovial »jowialny«, na oznaczenie wesela duchów zagrzanych miłością.
- ↑ w kształcie abecadła. Według nowego pomysłu poety dusze układają się w ogniste litery, wypisując sobą zdanie z Ksiąg mądrości Salomona: Miłujcie sprawiedliwość, którzy sądzicie ziemię. (I. 1).