Nie było z pisma znane, ni ze słuchu,
Ani go ludzka fantazja powzięła.
»Ja« »Moje« brzmiało powiadano głośno,
Gdy »My« i »Nasze« brzmiało w jego duchu[1].
Ku wielkiej jestem podniesiony cześci,
Dokąd pragnienia żadne nie dorosną[2].
Że je człek lichy bliźniemu zachwala,
Choć w ślad nie kroczy tych o mnie powieści«.
Żar, tak z miłości wielu w tym płanecie
Jedna się z głosów dobywała fala.
Wiecznej radości, wy, co wszystkie wonie
W jedno zebrane wdychać mi dajecie,
Wciąż się odzywa od młodości rana,
Bo dlań pokarmu niema w ziemskiej stronie.
Inne królestwa czyni swem zwierciadłem,
O ileż jaśniej wam jest ukazana.
Co mi rozjaśniać raczycie, i która
To strawa[3], co jej tak dawno nie jadłem«.
Wykręca głowę i krasą się chwali
I okazuje wigor, bijąc w pióra,