Ta strona została uwierzytelniona.
58
Więc proszę ojcze i pytam cię, czy toDoznam tej łaski, aby lico w lice
Oglądać istność twoję niezakrytą?«[1]
61
On na to: «Bracie, niebiańskie tęskniceUkoi w tobie sfera ostateczna,
Gdzie wszechstworzenie i gdzie ja się sycę.
64
W niej pełna, źrzała, całości bezpiecznaWszelaka żądza; ona nie odmienia
Miejsca, w niej każda cząstka jest stateczna.
67
Biegunów nie zna, ni rozprzestrzenienia;Nasza drabina tonie w jej bezmiarze
Za granicami twojego widzenia.
70
Już patryjarcha Jakób w sennej marzeWidział wierzchołek tej samej drabiny:
Stąpały po niej uskrzydlone straże.
73
Dzisiaj brać moja piąć się na wyżynyNie spieszy, jeno regułę z ferworem
Kopiując, psowa drogie pergaminy[2].
76
Mury, co niegdyś miały być klasztorem,Są dziś jaskinią, a kaptury mnisze
Stały się mąki zapleśniałej worem.
79
W obliczu Boga lichwa się zapiszeMniej ciężej, niźli kościelne bogactwa,
Do których serce zakonników dysze.
82
Bo ten depozyt, to własność biedactwa[3],Ilekroć żebrać w imię boże będzie;
Nie krewnych, ani różnego plugactwa.
85
Mdłe ludzkie ciało: choć w zacnym zapędziePoczyna, prędzej mija mu ochota,
Nim młody dąbek urodzi żołędzie.
- ↑ Św. Benedykt nie chce odsłonić się poecie; może oznacza to symbolicznie, że kontemplacja wymaga ćwiczenia.
- ↑ regułę kopiując, psowa pergaminy, tj. zna jej literę, ale nie wypełnia należycie.
- ↑ własność biedactwa. Majątek kościelny jest tylko »depozytem«; właścicielami jego są ubodzy, wedle słów św. Bernarda: Facultates ecclesiarum patrimonia sunt pauperum. Dante z ducha franciszkańskiego bardzo żarliwie trwa przy tym poglądzie i głosi go ustawicznie.