Patrz, jak mię wabią za szczytne regiony
Prośby twe, gdy się przedemną rozpostrą«.
W twarz Beatryczy z ognia błyskawicy
Tchnął i takimi odezwał się tony. —
Męża, co klucze pańskie w swe władanie
Przyjął, zniesione z tej uciech stolicy;
Dowiedz się, czy-li w wierze nie szwankuje,
Z którą tyś stąpał przez morskie otchłanie[1].
Nie skryte tobie, gdyż wzrok twój dostawa
Tam, gdzie się obraz wszechrzeczy maluje;
Obywatelstwa czcią dla wiary świętej,
Przygodzi mu się o wierze rozprawa«[2].
Słuchając mistrza słów, by jego wzorem
Syllogizować na temat podjęty,
Zacząć dysputę i wystąpić godnie
Przed tak dostojnym egzaminatorem.
Mów, co nazywasz wiarą?« — Wzniosłem lice
I popatrzałem w mówiącą pochodnię.
Ona mi giestem dawała odpowiedź,
Każąc bym otwarł swych myśli krynicę.