A moja pani jak oblubienica
Stoi bez ruchu, wlepiwszy w nie oczy.
Na przenajświętsze łono Pelikana[1]
I z Krzyża wybran Matce na dziedzica«.
Bo ciągle wzrok swój obracała bacznie
Na promień, w pienie jego zasłuchana.
Że się powoli w tarczę zmienia ciemną,
Bo z nadmiar blasku widzi się opacznie,
I mówił: »Czemuż wysilasz się tyle
Rzecz widzieć, której tu szukać daremno?
I póki liczba nie będzie spełniona
Wybrańców bożych, trwać musi w mogile.
Z ciałem wstąpiły w niebieskie pokoje;
Ponieś to między twe ziemskie plemiona«.
Zatrzymały się, wraz z harmonią ładną,
Którą tworzyli ci święci we troje.
Naborykawszy się z nurtów nawałem,
Na głos gwizdawki odrazu opadną. —
Kiedy chciawszy się przyjrzeć Beatryczy,
Zwrócony ku niej już jej nie ujrzałem,