Śmierć którą poniósł On, bym ja był żywy
I to co wiarą pozyskać się tuszy
Sprowadziły mię z wód miłości grzązkiej
I postawiły na brzegu prawdziwej.
Rozwite w sadzie, kędy niepojęty
Ogrodnik wcielił wszechdobra zawiązki«.
Śpiew brzmiał, a pani mojej słodkie tony
Wtórem wołały: Święty, święty, święty!
(Bo się duch wzroku jego z blaskiem zmaga
Przenikającym od błony do błony), —
Całkiem nieświadom swojej wzrocznej siły,
Póki go znowu nie wesprze rozwaga,
Zwiała pani ma swemi źrenicami,
Które na tysiąc mil wkoło świeciły.
Wzrok mój na nowe dziwo się otworzy:
Oto błysk czwarty zaświtał przed nami.
Wdzięczy się Stwórcy pierwsza dusza męża[2]
Na świat z potęgi wywołana bożej«.
Szczytem się zgina ulegając sile
I znowu własnym nerwem się odpręża,