Rankiem lub zmierzchem barwy widzieć można,
Takie na niebie w krąg wykwitły róże.
Zlęknie się przecie i wstydem zapała,
Gdy ją doleci czyjaś wina zdrożna,
Podobna była ciemność firmamentu,
Gdy Moc najwyższa na krzyżu konała.
Jak mu się przedtem zasępiły lica,
Teraz dźwięk głosu zmienił się do szczętu.
Pańska krwią moją i Lina i Kleta[1],
Że swe łakomstwo dziś złotem nasyca?
Syksta, Piusa, Kaliksta, Urbana[2]
Krew się polała w męce. Nasza nie ta
Przez naśledników na dwojaką stronę:
Prawą i lewą była roztargana[3].
Miast godeł świętych na sztandarach szyto,
Które się wodzi na ludy ochrzczone.
Na fałszowane, kupne przywileje;
— Dlatego na mnie wstydu barwy kwitą.
Kolejno wszystkie zwiedzają owczarnie...
O zemsta boża, czemu nie pośpieje!