Oto w jej miejscu stał mąż siwobrody[1],
W bieli, jak owi duchowie wybrani.
A giest miał taki, jak ojciec, do dzieła
Przynaglający swe czułe zachody.
»By ci ukoić ostatnie tęsknoty,
Z siedzib mię moich Beatrycze pchnęła«.
Tam w rzędzie trzecim ujrzysz ją na tronie,
Który zdobyła zasługą swej cnoty«.
Widzę ją w blasku co na okół krąży
I w świateł własnych ognistej koronie.
Aż po najgłębsze dno morskiego łona
Krótszą zapewne drogą promień dąży,
Lecz mimo przestrzeń tę, postać mej pani
Była mi widna, niczem nie zmącona.
Aby mię zbawić, ponosiłaś trudy;
Pozostawiłaś swe ślady w Otchłani.
Wzrok cieszyć, mocy twej i uprzejmości
Zawdzięczam łaskę tę dzisiaj i przódy.
Stąpając wiernie po każdej ścieżynie,
Która pod duszy swobodę się mości.
- ↑ mąż siwobrody, św. Bernard, opat z Clairvaux (1091—1153), doktór Kościoła, duch kontemplatywny. Jak Matylda w Czyścu, p. XXX zastąpiła poecie Wirgiliusza, tak św. Bernard zastępuje Beatryczę. Symbolicznie znaczy to, że do ostatecznych objawień potrzebna jest nie wiedza boska, teologia, ale miłosne zapatrzenie, będące według mistyków ostatnim stopniem podniesienia ducha.