Coraz się w szczytnem świetle prawdy piększy
I coraz głębiej w jej otchłanie wziera.
Niż ludzka mowa potrafi mu sprostać
I pamięć mdleje, grozy się ulększy.
Wrażenie miłe trwa, choć sen uciecze,
Ani w nim inna myśl nie może postać,
Pierzchają mary, a jeszcze mi rzadki
Posmak do serca z onych widzeń ciecze.
Tak podmuch wiatru rozpraszał kłąb liści,
Gdzie były ryte sybilskie zagadki[1].
Ponad pojęcie; wspieraj mię w zamiarze,
Niechże mój język coś z mych widzeń ziści!
Jeśli choć jedna iskra zeń odpryśnie,
Dość już rodowi ludzkiemu przekażę.
I zdołam oddać szukanymi tony,
Już mu twój tryumf potężnie zabłyśnie. —
Żywym promieniem, iżby mię oślepił
Każdy blask, coby z innej przypadł strony[2].
I zahartował wzrok tak doskonale,
Żem go bez lęku w Moc najwyższą wszczepił.