»Uważcie«, mówi, »wtóry z tych co schodzą,
Stąpając wzrusza głazy w usypisku[1].
Mistrz podszedł; łona sięgał mu ciemieniem,
Gdzie się dwa stany w ludozwierzu godzą[2].
Ze mną samowtór idzie, prowadzony
Nie ciekawością, ale przeznaczeniem.
Przerwała Pani o niebiańskiej twarzy[3];
Ni on jest zbrodzień, ni ja duch splamiony.
Ma stopa w dzikie ścieżki tego grodu,
Jednego z twoich dodaj nam dla straży.
A jego niechaj weźmie na swe bary,
Bo nie jest z duchów uskrzydlonych rodu«.
Zwrócon, rzekł: »Ruszaj i bądź przewodnikiem
I odpędź, gdy im drugie zajdą chmary«.
Nad tonią wrzątku, co się pąsem krwawił
I gdzie pękały bańki z głośnym sykiem.
»To jest tyranów ród«, Centaur powiada,
»Co się łupiestwem i mordem splugawił.
Aleksy tu jest z Dyjonizym społu[4],
Co nań tak długo Sycylija biada.
- ↑ wzrusza głazy. W Piekle poznają żywego człowieka po obsuwaniu się kamieni za idącym; w Czyścu po rzucaniu cienia.
- ↑ Gdzie się dwa stany w ludozwierzu godzą, tj. gdzie kształt człowieka przechodzi w kształt konia. Chyron był tak ogromny, że Wirgiljusz sięgał mu zaledwie po piersi.
- ↑ Pani o niebiańskiej twarzy, tj. Beatrycze.
- ↑ Aleksy, tyran tessalski; inni rozumieją Aleksandra macedońskiego. Dyjonizy, tyran Syrakuz.