Jednę gałązkę; kiedy się odłamie,
Mniemania twoje obrót wezmą iny«.
Gałązkę z dużej ułamałem śliwy.
»Czemu kaleczysz?« jęknął pień, a znamię
I znowu biadał: »Czemu rwiesz mi trzewa?
O jakiż w tobie duch nielitościwy!
Ale się z czulszą litością spotyka
Bodaj gadziny dusza.. Tak się gniewa
Gdy płonie z jednej, płacze z drugiej strony,
A od przeciągu i skwirczy i syka,
Zatem mi z ręki wypadła chabina
I stałem patrząc, jak człek przerażony.
»Gdyby on mógł był uwierzyć w te dziwy,
Które ma stara powieść wypomina,
Źle mi radziło cudu podobieństwo,
Żem go do próby popchnął niegodziwej.
Zadane, blasku przyczynił twej sławie,
Gdy między ludzkie wróci społeczeństwo«.
Że nie lza milczeć; a niech nie zniechęcę,
Jeśli was dłużej powieścią zabawię.