A wtedy cięższym zda się los mój łzawy,
Gdy wspomnę miłość, która ręką boską
Wskrzesiła w sercu obraz twój wyryty:
Powinnaś tedy i ty
Większą niż zwykle otoczyć je troską;
Bo ta potęga, która szczęście stwarza,
Obrazem owym mocniej mnie rozżarza.
A jeśli pragniesz, słodka ma nadziejo,
Zadośćuczynić temu, o coć proszę,
Wiedz, że już dłużej czekać cię nie mogę,
Ostatki mocy mojej już widnieją.
I to rozumiesz już zapewne, — wnoszę, —
Jaką szukając ciebie czuję trwogę;
Bo każdy ciężar, idąc w życia drogę,
Człowiek na barkach swoich zniesie raczej,
Nim wypróbuje pośród ludzi wiela
Dobrego przyjaciela;[1]
Bo gdy u niego hardość złą obaczy,
A jemu oddał miłość swą rozrzutną,
Śmierć dlań nie będzie bardziej złą i smutną.
Ty jesteś ową, którą ja miłuję,
Która największy dar mi złożyć może,
Ku tobie każda ma nadzieja leci;
By tobie służyć, życia przędzę snuję,
Zaszczytów, które w twem imieniu mnożę,
Chcę i pożądam; wszystko inne nieci
- ↑ IV. 10-11. La fede ch’eo v’assegno
muove dal portamento vostro umano;