Dziś wraz z Miłością precz odemnie kroczą,
Aby zwycięskie źrenic tych spojrzenie
Ostało zawsze dla mnie niezbadane.
Nie dziw, że spadły cienie
Na serce, które nadzieję straciło.
Uczuć śmiertelną siłą
Jej poślubione przez moce nieznane,
W śmierć powędrować musi rozkochane.
Więc rozkochana idzie teraz płacząc,
Rzuciwszy precz to życie,
Niepocieszona dusza, którą goni
Miłość, boleścią ślad jej drogi znacząc,
Tak, że sam Stwórca skrycie
Patrząc się na nią, łzę litości roni.
W najgłębszej serca zamknęła się toni
Z tą resztką życia, którą jej zachować
Jeszcze udało się, gdy szła swą drogą.
Tam pragnie lamentować
Nad tą, co z świata ją wypędza marnie;
Potem ręką przygarnie
Duchy, co płaczu powstrzymać nie mogą,[1]
Na zawsze z nią się żegnając niebogą.
I przecie ciągle obraz owej pani
Sny we mnie budzi łzawsze,
Wciąż mi króluje, ma miłość ją widzi.[2]
Ból jej nie cięży, co mnie przypadł w dani;
Strona:Dante Alighieri - Pieśniarz.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.