WY mię słuchajcie, których miłość mami!
Nie dozna u was ma ballata wzgardy,
Co mówi, biedna, o tej pani hardej,
Która mną włada swojemi wdziękami.
Kto na nią spojrzy, spotka wzrok jej hardy
Tak, że opuści oczy z przerażenia,
Bo zawsze połysk okrucieństwa twardy
Jasność jej źrenic tłumi i ocienia;
Lecz wewnątrz obraz słodki się nie zmienia,[2]
By wciąż szlachetna dusza: «Łaski!» — łkała;
Gdy się ją ujrzy, jej cnota nieśmiała
Czyni, że serce wzbiera westchnieniami.
Zda się, że mówi: «Nie poddam się temu,
Kto w oczy moje miłośnie się patrzy,
Bo pan ów wielki przebywać w nich raczy,[3]
Który mię przebił swoją strzałą niemą».
Wierzę zaiste, iż straż taką chce mu
Dać, by jedynie już należał do niej;
W ten sposób zwykle dziewczyna się broni,
Gdy wzbudzi podziw swojemi wdziękami.
Strona:Dante Alighieri - Pieśniarz.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
BALLATA III.[1]