Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 042.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.

W zbiorze encyklopedycznym Wincentego Bellovaceńskiego, który z pewnością Dantemu był znanym, wśrod mnóstwa podań średniowiecznych, znajdują się też liczne powieści o zstąpieniu do piekieł, o widzeniach niebios. Obrazy tego świata pełnego tajemnic, grozy i strachu tak były pożądane, ulubione, tak żywo naówczas zajmowały, że je znajdujemy na ścianach niemal wszystkich kościołów, nad drzwiami ich portyków, a za życia poety przedstawiano we Florencij publicznie piekło z jego męczarniami i karami. Nacisk w czasie tego widowiska na moście alla Caraja tak był wielki, iż nieszczęśliwym zakończył się wypadkiem, bo budowa zawaliła się pod ciężarem widzów i znaczna ich część utonęła.
Villani opowiada legendę o Klemensie V., z któréj widać tylko jak w owych wiekach zaświatowe życie gorąco zajmowało wszystkich, kiedy się aż do czarów dla uchylenia zasłony jego udawano.
Legend wspomnionych o piekle, czyścu i niebie u Wincentego Bellovaceńskiego jest podostatkiem. Są one różnego pochodzenia, żydowskie, indyjskie, germańskie, irlandskie, włoskie. Ale pomimo rozpierzchłych w nich pojedyńczych rysów, które Dantemu posłużyć mogły do jego poematu, żadna z nich nie przedstawia pełnego, skończonego obrazu; niemal wszystkie przejęte są duchem satyrycznym epoki, który szyderstwem usiłował zepsucie wieku zawstydzić i pokonać.
Niektóre z tych legend były łacińskim wierszem układane, mają niby kształt poematów, ale ze zbiorów Grimma i Schmellera można się przekonać o małéj bardzo ich wartości. Często pomysł główny jest potężniejszym nad ułomną formę i wykonanie rysy jego zaciera, a cenę zmniejsza. Są to embrijony do życia niedojrzałe.
Abyśmy dali wyobrażenie czém były owe legendy przed-Dantejskie, weźmiemy z nich najfantastyczniejszą, najwięcéj rozwiniętą, o rycerzu irlandskim Tundalusie.
Tundalus był mężnym żołnierzem, ale życie obozowe odwiodło go od Boga. Jednego razu siedząc u stołu, gdy się do jedzenia zabierał, nóż mu wypadł z ręki i ledwie miał czas zawołać do żony: umieram! padł bez życia. Zbiegli się domowi, płacz i wrzawa rozległa, miano go za umarłego i zabierano się do pogrzebu, gdy w zdrętwiałéj piersi poczuto lekko jeszcze bijące serce.
Kilka godzin leżał tak bez duszy, aż nareście ocuciwszy się począł opowiadać widzenie, które miała dusza jego.
Gdy wyszła z ciała otoczyły ją tłumy szatanów śpiewające pieśń szyderską i cieszące się swym łupem. Zgrzytały zębami i szarpały się wzajemnie.
Wpośród téj chwili trwogi, jak gwiazda ukazał mu się aniół stróż