nego i gdy ku niemu się skierował, zatrzymany został przez strażnika, który wyciągając ku niemu rękę zawołał: — Proszę o zapłatę za przejście!
— Nie mam ani grosza, — powiedział mu Zbyszek, — ale, gdy będę powracał z mamą, zapłaci panu i za mnie.
— Każdy tak potrafi mówić! — odpowiedział strażnik — daj cośkolwiek, bo nie puszczę.
Wtedy Zbyszek sięgnął ręką do kieszeni i wydobywszy torebkę z robaczkami, podał ją strażnikowi.
Zobaczywszy zawartość ucieszył się bardzo, gdyż miał w domu ptaszka, który lubił tego rodzaju pożywienie — i puścił chłopca na most.
Zbyszek znużony był nad miarę. Pot spływał z niego kroplami, szedł bardzo powoli i wypatrywał celu swojej podróży z upragnieniem.
Raptem dostrzegł w dali śliczny zameczek, na pochyłości góry stojący i zrozumiał, że to tutaj jest jego kochana
Strona:Dar tęczowy.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —