Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

Generał głaszcząc go po głowie, odezwał się z uśmiechem:
— Nie mogę tu pozostać ale was obudwu zabiorę ze sobą.
— Nie, nie; nie oddalimy się od naszej mamy i cioci, dodał Paweł.
— A ty Jakóbie?
— Nie; ja muszę pozostać przy moim bracie Pawle, jak niemniej nie odjechałbym od mamy i od cioci Elfy.
Poczem wziął brata za rękę i skrył się w najodleglejszym rogu sali; ztąd patrzyli lękliwie na wszystkich.
Generał przypatrywał się dwom tym ładnym chłopcom; twarzyczki ich ocienione kędziorami czarnych włosów, miały wyraz łagodności a zarazem i stałego postanowienia.
— Ci chłopcy nadzwyczaj mi się podobają, rzekł do siebie generał i muszę ich mieć koniecznie Ich właśnie przysposobię sobie na synów, bo nie mają ani ojca ani matki. Azatem moje dzieci, rzekł teraz głośno generał, chodźcie ze mną, a będę waszym ojcem, będę was bardzo kochał i dam wam wszystkie moje pieniądze; będziecie cały dzień jedli, co wam się tylko podoba i będziecie szczęśliwi jak królowie! Czy zgadzacie się?
— Nie, odpowiedział Jakób, kocham mamę, ciocię, mojego dobrego przyjaciela Moutier i