będą się panu naprzykrzać, odparł Moutier, oddalając się.
Gospodarz spojrzał na niego rozgniewany. Żałował jednak, że odmówił gościnności tak wielce ceniącemu swych chłopców i psa, może byłby mu dobrze zapłacił.
— Hej! panie podróżny! zawołał nareszcie.
— Co takiego? odpowiedział Moutier, odwracając się.
— Możesz pan u mnie znaleźć i mieszkanie i wszystko, czego potrzebujesz, rzekł gospodarz.
— Dziękuję łaskawemu panu, odparł krótko Moutier, i zastosuję się do pierwszej pańskiej odmowy.
— Nie znajdziesz pan w całej wsi wygodniejszej gospody, mówił oberżysta.
— Tem lepiej dla gości, którzy pomieszczą się u pana.
— Nie wyrządzisz mi pan takiej przykrości, odmawiając mojemu zaproszeniu, dodał prędko oberżysta.
— A jednak pan wyrządziłeś mi tę przykrość, odmawiając schronienia, odpowiedział Moutier.
— Boże kochany, kiedym to wyrzekł, jeszczem się panu dobrze nie przypatrzył, usprawiedliwiał się gospodarz.
— I ja też równie pytając pana, nie przypatrzyłem się mu jak należy. Teraz dopiero przywołany przez pana, jestem mu niezmiernie wdzięczny za odmowę i idę dalej.
Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/14
Ta strona została skorygowana.